sobota, 9 lutego 2008

Persepolis bis



Bis, bo już kolega Kornaga zdążył napisać o filmie. Serdecznie polecam http://kornaga.blogspot.com/. A tu w sumie też nie ja, ale moja siostra powinna napisać, bo w nocy nie spała tylko dalej rysowała te czarno-białe historie prostą kreską stworzonych postaci. A jednak film ani "czarno-biały" ani prosty. Nie mam zupełnie przełożenia na realia, bo nigdy się nie interesowałam miastem persów, może tylko jego starożytną historią w czasach, gdy próbowałam się uczyć greki i łaciny. Film jednak nie oczekuje od odbiorcy jakiejś wielkiej wiedzy na temat Iranu, wystarczy to co w mediach, a w Szwecji na ulicy, czy w moim przypadku w szkolnej ławce przed laty. Ponieważ autorka komiksu, a potem też filmu, od lat mieszka we Francji, to i film jest zrobiony według szablonu zachodniego, dla zachodniego odbiorcy właśnie. Gdyby chciała zorganizować to inaczej, to jest pokazać historię od strony "tubylców", nikt by tego tam nie chciał pokazać, a do nas być może niewiele by dotarło. To tak, gdy oglądamy i nagradzamy filmy chińskie i japońskie: piękna natura, piękni ludzie, wzruszające historie, ale za każdym razem gdy coś takiego oglądam, mam wrażenie, że góra 10% rozumiem. I nie dlatego, że tępa jestem, bo nie jestem (przecież), ale dlatego, że nas nikt tego nie uczył. Nas nigdy nic nie obchodziło, poza naszą własną historią zachodnią. A szkoda! Za parę lat, rzeczywiście władza ze wschodu przyjdzie, a my jej nie powstrzymamy, bo jej nie będziemy rozumieć obyczajów wroga. Jednocześnie narzucanie przez nas zachodniej kultury wszystkim wkoło sprawiło, że oni nas znają od stóp do głów, czy jak się w Szwecji mówi "od wierzchołka po palce u nóg".
Film Persepolis nie rozwiązuje tego problemu, ale zobaczyć warto, oj warto! Chociażby dla pomysłu na to, jak zachować ładny zapach piersi...

1 komentarz:

Ola pisze...

Tak, dalej spać po nocach nie mogę, bo w głowie mi te rysuneczki z Persepolis. Teraz mi towarzyszą przy każdej sytuacji gdzie w grę wchodzą wyraziste uczucia. Jak ktoś mnie wkurzy, wyobrażam go sobie jako strażniczkę w czarnym czadorze z ostro wykrzywionymi ustami.
Skubana ta dziewucha... Jak ja lubię zdolnych ludzi!
Dalej o tym myślę- o mocy rysunku. Postawić kilka czarnych prostych kresek i zdołać wyrazić tym kawał historii, tyle emocji... Choć to Iran i w dodatku lata 70-te to tak się można odnaleźć w tym filmie, tyle w nim scenek "z mojego życia". Idźcie koniecznie i zobaczcie sami! Cena za bilet to tylko 9.99zł a ile radochy!