środa, 12 grudnia 2007

święta Łucja


Tak, dziś Święta Łucja - Sankta Lucia. Według wcześniejszego kalendarza juliańskiego 13 grudnia był najciemniejszym dniem w roku, szczególnie w Skandynawii. Dlatego rozświetlono go świętowaniem patronki światła, czyli Łucji. Łucja idzie jako pierwsza postać w pochodzi niosąc na głowie wianek ze świecami. Za nią druhny i krasnale niosący świece w dłoni. Śpiewają specjalny psalm o Łucji oraz inne świąteczne. Dzieje się na ulicach, w zakładach pracy, w szkołach i przedszkolach. Każda lokalna gazeta ogłasza na początku grudnia konkurs na Łucję miejską. Jest też Łucja ogólnoszwedzka, która występuje w Skansenie w Sztokholmie.
Kiedyś, jeszcze w XIX wieku, był to początek postu, który w dzisiejszej Szwecji zanikł na dobre. 13 grudnia przed wschodem słońca, jedzono 7 śniadań, na zapas, a potem już nic. To co zostało do dziś to lussekatter (patrze fotka), szafranowe bułeczki drożdżowe uformowane na włosy Łucji, to znaczy różnego rodzaju warkocze i zawijasy. Do tego porządny Szwed pije kawę, a z gloggiem, czyli grzanym winem korzennym, czeka do wieczora.
W tym roku wybuchł skandal, ponieważ Iran dostarczający szafran do Szwecji, wstrzymał większość dostaw (sami mówią, że mały plon) i dlatego bułeczka kosztuje dziś o koronę więcej niż w zeszłym roku. Ale jak ktoś zechce się podzielić z przyjacielem i zjeść tylko pół bułeczki, przepłaca tylko 1/2 korony, a to już żaden majątek! Ja się z wami dzielę tonami szafranu wirtualnego, na który nawet mnie stać!
A wieczorem omijam Skansen wielkim łukiem i idę na koncert L’Orchestra di Piazza Vittorio http://www.orchestradipiazzavittorio.it/!

4 komentarze:

Dawid Kornaga pisze...

Idąc dziś do metra, zauważyłem coś podobnego do lussekatter. Okazało się psią kupą. Polska to nie jednak Szwecja...

An-na pisze...

Hej, a u nas 26 rocznica wprowadzenia stanu wojennego i tak się dziwnie składa, że ja pamiętam dokładnie, co wtedy robiłam, ale z badań wynika, że większości młodych ludzi ten dzień nie kojarzy się z żadnym wydarzeniem, chyba że z dniem świętej Łucji...

Justyna pisze...

a co wtedy robiłaś An??? Ja czekałam na siostrę, co jeszcze w brzuchu przez dwa tygodnie siedziała, ale chyba nie pamiętam tego samoistnie, to taka pamięć wstrzyknięta

An-na pisze...

Miałam do odrobienia gigantyczną pracę domową (siedem wypracowań z języka polskiego na następny dzień), od której wybawić mnie mogła tylko wojna! Serio.