niedziela, 13 stycznia 2008

BUTY


W sobotnie mgliste i deszczowe popołudnie styczniowe wybraliśmy się do kina. Tuż przy kinie był sklep, "wyprzedaż 50%". Pierwsze, co nas zachwyciło to wielka czerwona kanapa, jak z Almodovara, albo Felliniego... Ponieważ nie dysponujemy wciąż przestrzenią do ustawienia takiego mebliska, pewnie nawet schody w naszym bloku nie są do wnoszenia takiej przystosowane, rozejrzeliśmy się za drobiazgami. Ja za torbami, jak zawsze, Kent za butami, jak często. Są! Czaro-białe, na pięknym obcasie, klamerka wokół kostki. Film się zaraz miał zacząć, więc zmuszeni byliśmy na odłożenie zakupów, nie zdążyłam zmierzyć po prostu, a za mały czy za duży but, tym bardziej na obcasie, to, jak wiadomo, tragedia i tylko na półce można taki postawić.
W kinie Forsoning, czyli Pokuta (Atomnement) wg powieści Iana McEvana, którego poznałam m in dzięki Ince Brodzkiej i Black Dogs. Filmu nie opowiem, bo taką historię należy przeczytać i zobaczyć, albo zobaczyć i przeczytać. Zachwycić się. Zachłysnąć. Zapłakać... A potem pogadam z wami.
No więc wyszliśmy z kina i zaraz do sklepu. Kanapa sprzedana, ech! Jakiś Turek albo inny Arab kupił, bo jak mu pogratulowałam to nawet nie rozumiał, nawet się nie uśmiechnął, bo tacy to na kobiety, tym bardziej jasne, nawet nie patrzą. A buty dalej stoją i wołają do mnie. A we mnie wciąż siedziała ta historia i piękne stroje z lat 30. Pasują! Idę. Po sklepie się przechadzam, ekspedientka woła, że ślicznie na mnie leżą. Mówię dziewczynie, żeby film poszła zobaczyć, a ona do mnie, że woli action. A niech to! Buty kupujemy. Całą garderobę w domu przerzuciłam dobierając do butów stroje. I teraz czekam na wiosnę. Aż będzie można w nich chodzić, spacerować, ze schodów zbiegać, w ramiona się rzucać... Wciąż tylko nie wiem, gdzie te spacery, gdzie te schody... Czas pokaże!

Brak komentarzy: